Yuuki popatrzyła na Zero. Ten uśmiechnął i wyciągnął do niej ramiona. Yuuki wpadła w nie. To było bardzo dziwne, nie wiedziała co, ale coś było nie tak. Wtedy uśmiechnięty Zero ucałował ją. Dziewczyna zdziwiła się lekko. Wtedy usłyszała jego głos "Tyle na ciebie czekałem kochanie..." Po chwili twarz Zera zaczęła się lekko rozmywać.
Dziewczyna usiadła gwałtownie, otwierając oczy. Popatrzyła wokół siebie. Nigdzie nie było Zera.
- Yuuki, coś się stało? - zapytał spokojnie Kaname.
Yuuki gwałtownie odwróciła się. Nawet nie zauważyła, że obok niej siedział Kaname. Dziewczyna zdała sobie sprawę co się dzieje - jechała gdzieś z Kaname powozem, zasnęła mu na kolanach, a odwiedziny Zera były tylko snem.
- Nic... miałam głupi sen... - powiedziała, lekko rozkojarzona.
- Głupi sen..., czyli Zero ci się śnił? - powiedział Kaname patrząc przenikliwie.
- Nieee... Śniła mi się akademia...
- Akademia... Wiesz o tym Yuuki, że bardzo uroczo kłamiesz? - powiedział spokojnie.
Yuuki otworzyła szeroko oczy, i poczuła, że oblewa się rumieńcem. Chwile tak siedzieli nic nie mówiąc po czym dziewczyna po części, żeby zmienić temat, a po części z ciekawości zapytała:
- Dokąd jedziemy?
- Czy to nie miała być niespodzianka?
- Nie lubię niespodzianek.
- Dobrze, powiem ci. - powiedział rozbawiony Kaname. - Jedziemy do starej rezydencji Kuranów.
- Do starej rezydencji Kuranów? - powtórzyła.
- Tak, do rezydencji. - potwierdził Kuran.
- Aha... Kiedy tam dotrzemy?
- Została jeszcze około godziny drogi.
Wtedy ku ich zdziwieniu powóz się zatrzymał. Usłyszeli jakieś krzyki. Wysiedli z powozu i zobaczyli scenę jak z horroru. Przejeżdżali przez jedną z niewielkich dróg ciągnących się wzdłuż lasu, ale teraz wszystko było czerwone. Yuuki poczuła mieszaninę mnóstwa różnych zapachów. Chociaż była wampirzycą, to mimo zapachu, myślała, że wszystko było pomalowane czerwoną farbą. Jednak to nie była farba tylko krew. Widać nie tylko oni mieli pecha - parę innych osób dotarło tu wcześniej. Obejrzeli się. Za nimi stali Ruka i Hanabusa z wyrazem szoku na twarzy. Po chwili jednak na ich twarzach pojawiła się czujność - polana była pusta, ale taka rzeź sama się nie zrobiła. Nagle Yuuki poczuła, że ktoś na nią patrzy. Odwróciła się i zobaczyła bestię o żółtych ślepiach. Wiedziała, że powinna uciekać, ale nogi miała jakby wrośniete w podłoże. Cienkim głosem powiedziała:
- O boże...
Pewnie to były ostatnie sekundy jej życia, ostatnie słowa, gdyby nie Kaname, który rzucił się na potwora.
- Uciekajcie! - wrzasnął Kaname.
Jednak nie tylko Yuuki nie mogła się ruszyć. Dopiero po chwili Hanabusa zamrugał i zaczął potrząsać Yuuki i Ruką, żeby te wreszcie się ruszyły po czym kazał im uciekać, jak najdalej, że potem on i Kaname je znajdą, po czym sam rzucił się na pomoc Kaname. Yuuki i Ruka uciekały ile sił w nogach. Dopiero gdy dotarły do granic jakiegoś malutkiego miasta, czy też wsi, zatrzymały się i obejrzały za siebie. Nikt ich nie gonił.
- Co to było?! - sapnęła Ruka.
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziała równie zmęczonym głosem Yuuki. - Ale może Kaname wie?
- Może, mam nadzieję, że bedzie wstanie nam to jakoś wyjaśnić...
- I co teraz?
- Czekamy...
- Mam nadzieję, że nic im się nie stanie.
Po tej krótkiej wymianie zdań zapanowała wielogodzinna cicza, a obie były już bardzo zestresowane, gdy znalazł ich Kaname i Hanabusa. Byli w jednym kawałku, i nie wyglądali na osoby, które otarły się o śmierć, więc dziewczyny odetchnęły.
- Kaname, co to było? - spytały równocześnie.
Kaname patrzył na jakiś kamień, który od siły samego spojrzenia rozpadł się na kawałeczki.
- Kaname, ty wiesz co to było prawda?! - powiedział lekko rozłoszczony Hanabusa.
- Oni złamali pakt, więc czemu ja też tego nie zrobię? - powiedział sam do siebie Kaname, po czym zwrócił się do nich. - Owszem wiem.
- Więc?!
- To nie najlepsze miejsce na takie rozmowy, sadzę że jest ich więcej, że czają się gdzieś w lasach, więc może najpierw załatwmy sobie jakieś powozy, a kiedy dojedziemy do rezydencji Kuranów wszystko wam opowiem.
Nikt tego nie kwestionował - wszyscy chcieli się dowiedzieć, a nie chcieli go spłoszyć pytaniami. W przeciagu pół godziny znaleźli nowy powóz i właśnie wkładali bagaże, po które się wrócili na miejsce zbrodni. Gdy dojechali do rezydencji wszyscy omal nie oszaleli z niecierpliwości. Ich oczom ukazał się ogromny budynek otoczy z tyłu jeszcze większym ogrodem, który tworzył park. Budynek był piękny. Wygląd jak z XIX wieku. Gdy weszli do środka, okazało się, że już wcześniej Kaname kazał go wysprzątać. Urządzony był, głównie w różnych odcieniach bieli, beżu i szarości z niewielkimi dodatkami czerni, raczej nowocześnie. Rozsiedli się w wielkim salonie, na czarnych skórzanych kanapach czekając w napięciu na odpowiedź.
- A więc... pewnie się domyślacie, że to nie był wampir... - zaczął lekko złośliwie i dość niechętnie Kaname. Nikomu nie trzeba było tłumaczyć o kim mówi. - To było zupełnie inne stworzenie. Dawno temu zawarłem pakt z innymi gatunkami, które stopniowo pojawiały się na ziemi. Chciały żyć normalnie, więc ustaliłem z ich przywódcą, że prawda o nich nie wyjdzie na jaw, a oni nie będą robić rzezi i temu podobne. Podpisałem z nimi ten układ, gdyż nie chciałem, żeby one rozpoczęły wojne z wampirami... mogłyby to zrobić i trudno powiedzieć która strona by wygrała, gdyż oni... są zupełnie inni, nie dysponują taką, tylko zupełnie odmienną mocą niż wampiry. Teraz ciekawi mnie, czemu ich władze im na to pozwoliły. Muszę się tego dowiedzieć.
- A kiedy podpisałeś ten pakt? - spytała Yuuki, której intuicja mówiła jej, że Kaname coś ukrywa.
- Parę tysięcy lat temu... - powiedział Kaname, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że Yuuki wciąż myśli, że żyje on na Ziemi od 18 lat.
- Od paru tysięcy?! Przecież ty masz 18 lat...?! - tak rozpoczęła się mała sprzeczka Kaname i Yuuki, w której Ruka i Hanabusa woleli nie przeszkadzać.
Gdy Kaname skończył opowiadać i wszyscy położyli spać - był to bardzo ciężki i dziwny dzień pełny mnóstwa różnych emocji. Nikt jednak przez długi czas nie mógł zasnąć, po tym co usłyszał i miał wiele do przemyślenia.
Fajne
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział
OdpowiedzUsuń